Chyba każdy przynajmniej raz słyszał o tej chorobie. Niestety, często są to niesprawdzone informacje, szeptane z lękiem zabobony, przez które ucierpiała duża ilość ludzi i zwierząt. Można powiedzieć, że toksoplazmoza to przyczyna bezdomności wielu kotów.
Co o tej chorobie wie społeczeństwo? Pewnie niejedna osoba powiedziałaby, że toksoplazmoza jest bardzo groźna dla kobiet w ciąży i ich dzieci, a jej największym nosicielem są koty. Fora pełne są wypowiedzi typu: „Kot mnie podrapał i zaraziłam się toksoplazmozą!”, „W ciąży nie można przebywać z kotem!”. Szkoda, że tak wiele osób w to wierzy zamiast poszukać informacji. Tymczasem ciężarne bądź chcące w niedalekiej przyszłości mieć dziecko kobiety panikują i wolą wierzyć niedouczonej sąsiadce, przez co niewinny kot ląduje na ulicy. A jaka jest prawda?
Faktycznie, kot jest żywicielem ostatecznym, co oznacza, że w jego odchodach znajdują się groźne oocyty (jeśli, oczywiście, jest chory). I rzeczywiście, w kontakcie z nimi może dojść do zarażenia. Ale żeby tak się stało, muszą upłynąć przynajmniej 24 godziny od wydalenia kału (wtedy następuje sporulacja oocyty, czyli przybiera ona formę inwazyjną), a każdy troskliwy koci opiekun czyści kuwetę, usuwając z niej odchody, przynajmniej raz dziennie. Wniosek nasuwa się sam – żeby się zarazić, trzeba zaniedbywać higienę otoczenia, w tym konkretnym przypadku kociej kuwety. Uprzedzając argument „czego nie ma w kuwecie, na pewno jest na kocich łapach”, powiem tylko, że kot myje się co najmniej kilka razy dziennie, więc zapewne jest czystszy niż wielu z nas. Posiadanie tego zwierzątka zobowiązuje właściciela do częstszego odkurzania mieszkania, więc – paradoksalnie – to właśnie kot, legendarny nosiciel choroby, może nas przed nią uchronić.
Głównym niebezpieczeństwem jest spożycie surowego i niedogotowanego mięsa żywiciela pośredniego (np. wieprzowiny czy baraniny, nie mówiąc nawet o tatarze czy krwistym befsztyku). Drugą przyczyną jest wspomniany już brak odpowiedniej higieny – jeśli nie myjemy dokładnie rąk, nie płuczemy owoców i warzyw czy też zdarzyło nam się wypić nieprzegotowaną studzienną wodę lub surowe mleko, szansa na to, że zachorujemy, wzrasta.
To pasożytnicza choroba występująca praktycznie na całym świecie. Jest niezmiernie zdradliwa, ponieważ często działa bezobjawowo – stąd wielu zarażonych nawet nie wie, że są chorzy. Jeśli zaobserwujemy u siebie powiększenie węzłów chłonnych, temperatura ciała bardzo się podwyższy oraz pojawią się symptomy przypominające grypę, należy udać się do lekarza, gdyż możliwe, że to właśnie toksoplazmoza.
Bardzo groźna jest dla kobiet w ciąży oraz osób chronicznie osłabionych. Dlatego ciężarne albo chcące zajść w ciążę powinny poddać się badaniom laboratoryjnym, aby wykluczyć obecność choroby. Pacjentki, które przeszły już toksoplazmozę, nie muszą się obawiać – wytworzone przeciwciała uchronią dziecko. Jeśli jednak do zarażenia doszło w ciąży, grozi ono upośledzeniem umysłowym, ślepotą, uszkodzeniem wątroby lub wodogłowiem noworodka. W pierwszym trymestrze infekcja może być przyczyną poronienia. Zaś w przypadku osób osłabionych (np. mających AIDS), toksoplazmoza może stanowić bezpośrednie zagrożenie życia.
To niebezpieczna choroba, ale ochrona przed nią jest prosta – wystarczy pamiętać o higienie, często myć ręce, dobrze przechowywać żywność, mrozić mięso, a potem dokładnie je gotować bądź smażyć, zrezygnować z jedzenia tatara i krwistych potraw,
a przede wszystkim badać się, jeśli zauważymy coś niepokojącego. Zaś kobiety w ciąży mogą powierzyć partnerowi obowiązek czyszczenia kociej kuwety. I koty mogą dalej spać spokojnie na naszej kanapie.
Katarzyna Bletek