Strona główna Podróże Nieziemska część Ziemi – Islandia

Nieziemska część Ziemi – Islandia

Teoretycznie to Europa. W praktyce to inna planeta. Bo gdzie w Europie można spotkać wulkany, gejzery, lodowce, setki wodospadów i… elfy? Nie można. Chyba, że na Islandii.

Kiedy przez kilka lat marzysz o wyjeździe w konkretne miejsce, zaczynasz je sobie idealizować, snuć domysły. Obraz Islandii budowałem sobie przez film „101 Reykjavik”, płyty i koncerty islandzkich artystów – grup Sigur Ros, Bjork czy Mum, przez opowieści znajomych i zdjęcia z przewodników. Zdarzyło mi się jeżdżąc rokrocznie po Europie tak wyidealizować niektóre miejsca, że po przybyciu do nich czar pryskał i magiczna otoczka ulatywała. W przypadku Islandii jest odwrotnie. To, co zobaczyłem przeszło wyobrażenia. Wszedłem w klimat nieziemski.

Stopem przez inną planetę
Ranek. Prom Norona dopływa do Seydisfjordur – niewielkiego miasteczka położonego we wschodniej Islandii. Ale tylko dla nas jest to miasteczko. Islandczycy powiedzieliby „metropolia”. W końcu mieszka tu niemal tysiąc osób. Na wyspie, poza stolicą – Rejkiawikiem, tego typu miasteczka uważane są za wielkie, a na mapach samochodowych wyglądają jak metropolie. Seydisfjordur jest zamglone, mży. To tradycyjna pogoda na Islandii. Warunki zmieniają się kilka razy dziennie. Bez względu na pogodę, trzeba opuścić osadę, bo prawdziwe atrakcje kryją się za górami, w innych częściach wyspy.

Los sprzyjał… a może pomagały elfy? Złapałem stopa. Duńczyk zaoferował podwiezienie ponad 500 km. Podróż za jeden uśmiech była strzałem w dziesiątkę. Trafiłem na islandoholika, który wyspę odwiedzał już szósty raz. Wiedział o niej więcej niż niektórzy mieszkańcy.

Jadąc przez południową Islandię pokazywał mi największe atrakcje turystyczne, które zapierały dech w piersiach. Jokulsarlon – laguna wypełniona górami lodowymi czy 62-metrowy wodospad Skogafoss. Duńczyk od początku mówił, że musi wieczorem, na trasie, zabrać mnie na basen. Nie tłumaczył, o co chodzi. Było to tymbardziej tajemnicze, że o jakimś szczególnym basenie nie znalazłem informacji w żadnym przewodniku. Ale od tego są Islandoholicy, żeby pokazywać to, co dane jest zobaczyć tylko wybranym. Dotarliśmy do wybudowanego przed II Wojną Światową murowanego basenu położonego centralnie między górami. Wypełniony był wodą
o temperaturze 30 stopni. Powietrze miało o 20 stopni mniej (średnia temperatura latem na Islandii to 12 stopni, zimą 3 stopnie). Woda do basenu spływała dwoma strumieniami prostu ze skał. Parzyła. Islandczycy starają się, aby jak najmniej obcokrajowców wiedziało o malowniczo położonym basenie, gdyż obawiają się napływu turystów. Mają coraz więcej miejsc, które zachowują tylko dla siebie. Dla turystów stworzono Błękitną Lagunę – najsłynniejsze kąpielisko z wodami termalnymi, gdzie drugiego dnia zawiózł mnie duński znajomy. Woda osiąga tam temperaturę 40 stopni. Dodatkowo podgrzewana jest przez pobliską fabrykę. Kąpiel jest przyjemnością, trudniej jest wyjść z Laguny i stawić czoła chłodnemu powietrzu.

Największy atut? Natura
Woda na Islandii jest tak ciepła i czysta, że prosto ze skał trafia do kranów. Nie da się ukryć, że natura jest największym atutem wyspy. Czyste powietrze, liczne ptactwo, mnóstwo koni, białe noce czy wspomniane gejzery, wodospady bądź (w większości nieczynne) wulkany.

Skąd wzięło się słowo „gejzer”? Od Geysiru. Tak nazywał się gejzer, który wyrzucał wodę na wysokość 80 metrów. Obecnie podziwiać można nieco mniejsze wybuchy wody. Gejzery powstają tam, gdzie woda ogrzewana przez gazy wulkaniczne napotyka szczeliny lub cienkie warstwy w ziemi. Jej temperatura przy powierzchni szybko spada. Natomiast głębiej nadal jest bardzo wysoka. To zderzenie sprawia, że woda wybucha ponad powierzchnię ziemi.Kilka kilometrów od najpopularniejszego obecnie gejzeru – Strokkur znajduje się najsłynniejszy islandzki wodospad Gullfoss.

Lubimy być inni
Islandia to także Rejkiawik. Chociaż w stolicy nie ma wielu atrakcji turystycznych, na pewno trzeba skorzystać ze słynnych na całym świecie weekendowych nocnych imprez. Islandczycy wychodzą do klubów około 1 w nocy (tłumaczą, że wolą bawić się w domu, bo alkohol na wyspie jest bardzo drogi). Imprezują nawet do południa. Popularne jest zmienianie lokali, których w centrum Rejkiawiku jest kilkadziesiąt. W oczekiwaniu na wejście do najpopularniejszych klubów, podpici imprezowicze potrafią czekać w kolejkach nawet pół godziny. Ciekawostką jest, że piwo na Islandii zalegalizowano dopiero w 1989 roku. Ale to tylko jedna z wielu dziwnych nowinek. Islandczycy lubią odróżniać się od innych narodów. Wielu z nich wierzy w elfy i krasnoludy. Wyobrażane są jako maleńkie ludziki. Chyba jako jedyni na świecie nie mają słów „policja” czy „telefon”. W to miejsce jest odpowiednio „logreglunni” i „sim”. Mieszkańcy wyspy są bardzo otwarci na ludzi, ufają sobie, pomagają. Właśnie dzięki tym cechom łatwo jest podróżować autostopem po krainie elfów. Przy okazji można odwiedzić niecodzienne miejsca, poznać ciekawe historie, opowieści. A tych na Islandii nie brakuje. Przyjemnie słucha się o innej planecie, która znajduje się na… Ziemi.
Bartek Borowicz

Najnowsze artykuły

Jak mądrze zażywać leki bez recepty?

Stwierdzenie, że wynalezienie leków, jest największym dobrodziejstwem i jednocześnie przekleństwem naszej cywilizacji, ma w sobie wiele prawdy. Z roku na rok zażywamy...

Andrzej Grabowski – Cały czas się uczę

Jest jednym z najlepszych polskich aktorów. Od ponad trzydziestu lat gra na deskach teatru. Jego kariera na szklanym ekranie nabierała tempa powoli,...

Uwaga na odmrożenia!

Chłód, wilgoć i ostry wiatr – to trójka zimowych antybohaterów. Przy takim połączeniu trzeba szczególnie uważać, bo łatwo o odmrożenia.

Epidemia chorób tarczycy?

Nieprawidłowości w naszym organizmie, szczególnie te trudne do wyleczenia, mogą być skutkiem chorób tarczycy. Problem częściej dotyczy kobiet. Badanie wstępne jest...